MTB Cross Maraton Bodzentyn – DNF

W minioną niedzielę w miejscowości Bodzentyn miał miejsce maraton w ramach cyklu MTB Cross Maraton. Poniżej zamieszczam moją krótką relację (wcześniej zamieszczoną na profilu FB), z tego niezbyt dla mnie szczęśliwego wyścigu. Relacja ta wcześniej pojawiła się na moim profilu FB.

Tym razem jednak chciałbym już na wstępie zaznaczyć, że wcale nie żałuję tego startu. Poziom trudności i konsekwencje dla sprzętu były do przewidzenia. Pisz to osobom, od których dowiedziałem się, że po przeczytaniu tego tekstu zastanawiają się czy faktycznie próbować swoich się w górskim ściganiu do czego ich przekonywałem i co stało się celem i motywatorem dla ich treningów.

 

Nie żałuję startu!

Dlaczego, uważam że mimo wszystko było warto:

  1. Moją wygraną tego dni było zdecydować się wstać wcześniej z łóżka i pojechać na zaplanowany maraton.
  2. Obecnie moim głównym celem rowerowym jest zbudowanie wytrzymałości na pewien dłuuugi maraton w przyszłym roku. Niedzielna walka z błotem i sprzętem; po intensywnym treningu dzień wcześniej zbliża mnie do tego celu.
  3. Fakt, że musiałem jechać na cięższym przełożeniu to nie tylko praca siłowa, która na pewno nie poszła na marne. To także odkrycie, że napędy 1×12 mogą nie być takim złym pomysłem 🙂 To odkrycie przyda się przy kupnie kolejnego roweru.
  4. Jazda w błocie nigdy nie była moją dobrą stroną. Poza oponami – potrzeba tu trochę techniki (wspominałem o tym zresztą w mojej relacji z Zagnańska). Jak inaczej nauczyć się jeździć po błocie jeśli nie…. Jeździć po nim?
  5. Wgrywanie gpx trasy i więcej skupienia to zdecydowanie lepsze podejście niż „naparzenie przed siebie ciesząc się, że po szutrze, a nie błocie”. Czyli najlepiej „naparzać skupionym”.
  6. Teraz już półżartem – reanimując wczoraj osobiście przez niemal 5 godzin rower przypomniałem sobie jak go serwisować, i że warto odkładać na półkę części (klocki, kaseta, łańcuch), które są „prawie zużyte” – bo mogą jeszcze przydać.

 

Did Not Finish

DNF In racing Did Not Finish denotes a participant who does not finish a given race (wikipedia)

Wiadomo było przynajmniej od poprzedzającej dnia, że to nie będzie miły wakacyjny maraton. Z powodu olbrzymich opadów od soboty, która poprzedzała maraton wahałem się czy jechać do Bodzentowa. Nawet w niedzielę rano (dzień maratonu) wstawałem i kładłem się 3 razy, aż w końcu stwierdziłem że przecież maraton nie jest odwołany więc ktoś jedzie. I co JA MAM NIE PRZEJECHAĆ? Po 30min siedziałem w samochodzie.

Start w potęgującym deszczu, pierwsze kilometry – woda uderza po twarzy jak bicz. Jadę spokojnie, boję się kraksy na asfalcie. Jakieś zamieszanie powoduje, że drugi raz jedziemy przez Rynek, mniejsza z tym kto zawinił.

Wjeżdżamy w pola. Potężne błoto oblepia błyskawicznie rower.

Po 6 km zaczynam mieć olbrzymie problemy z przednią przerzutką, a właściwie małą zębatką, która zaciąga łańcuch wciskając go między dużą zębatkę, a ramę. W końcu się zatrzymuję i spędzam masę czasu na wyczyszczenie z błota, jakoś wymyślenie co z tym zrobić. Mam wrażenie, że mijają mnie wszyscy… W końcu wściekły postanawiam kontynuować jazdę korzystając tylko z dużej zębatki. Dopiero po powrocie do domu okaże się, że problem dotyczył raczej łańcucha.

Dalsze kilometry to trening siłowy i krzyżowanie łańcucha skrzeczącego i zgrzytającego. Szybko się przyzwyczajam. Niestety zabłocona przerzutka zrzuca łańcuch na zużytą małą zębatkę. Muszę się zatrzymywać i siłować żeby ustawić go znowu na dużej… Już wtedy jestem spokojny bo wiem, że walczę żeby ukończyć maraton, a nie o miejsce.

Pominę opisy walki z olbrzymim błotem. Wspomnę tylko że raz upadam na bok do tej mazi w lesie do koleiny z rowerem – okazała się tak głębokie, ze z roweru wystaje tylko kierownica. W wielu miejscach trzeba szybko podjąć decyzję – lewa lub prawa koleina – niepewna głębokość wody; lub środek/ bok drogi z śliskim błotem ale do przejechania jeśli dysponujesz odpowiednią oponą i techniką. W takich warunkach zaletą jest jazda w grupie – kiedy obserwujesz i oceniasz wybory ścieżki zawodników przed Tobą i korygujesz w zależności od ich efektów. Ten zły wybór to na przykład topienie roweru w kałuży jak na zdjęciu Adriana Daleszaka powyżej.

Z drugiej strony muszę dodać, że trasa w wielu miejscach jest do przejechania, co więcej niektóre odcinki są poprowadzone przez przyjemną leśną, miękko ściółkę. Zresztą zmagania z błotem pod osłoną lasu – w trakcie deszczu o zmiennych natężeniu, były lepsze niż pierwsze błotne odcinki w czasie przejazdu przez pola.

W pewnym momencie jadę po raz drugi prostą szutrową drogą, jestem zdziwiony bo dystans master miał jechać dziś tylko jedną pętlę. Na końcu szutrówki widzę puste miejsce po bufecie. Już to wiem – gdzieś źle skręciłem i jadę niepotrzebnie drugi raz dystans… Pominę poziom wku… rzenia; postanawiam dojechać znanym błotem w lesie jak najbliżej asfaltowej drogi i wrócić nią do Bodzentowa. Zgłaszam sędziom DNF, szybko przebieram się i pakuję do auta żeby rozgrzać się i jak najszybciej wrócić do domu. Analizują zapis na Strava okazuje się, że nie zauważyłem jakiegoś skrętu w prawo z krótkiego odcinka szutrowej drogi (z tego co pamiętam, to był taki mocno „wybrukowany” fragment).

W tym sezonie w moim kalendarzu startowym pozostały jeszcze tylko 2 starty:

Kto jeszcze jedzie? 🙂

drukuj

One thought on “MTB Cross Maraton Bodzentyn – DNF

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.