Są tacy, którzy jeżdżą na rowerze okrągły rok. Słońce, czy deszcz lub śnieg, nieważne że 19 stopni poniżej zera (TAK – to o Tobie Bartek! 😉
Upał czy mróz – wsiadają na rower i jadą do pracy, na przejażdżkę lub trening.
Ciepło i sucho
Ja do tych osób zdecydowanie nie należę. Żeby jazda na rowerze sprawiała mi przyjemność, powinno być ciepło i sucho. O ile „ciepło” może oznaczać tylko 5-8 stopni (ale koniecznie na plusie!), o tyle musi być faktycznie sucho – czyli poranne treningi wczesną wiosną wchodzą w grę.
W niektórych okolicznościach jazda w błocie może być jeszcze emocjonująca – jak na przykład maraton MTB w deszczowych i błotnistych warunkach (które wszystkim po równo podnoszą poziom trudności), o tyle wyjście z własnej woli na zimny wiatr i „chlapę”, żeby potem zmarzniętym czyścić zabłocony sprzęt i ubranie… to nie dla mnie.
Kilka lat temu odkryłem treningi Spinning – przez jednych lubiane, przez innych krytykowane – opiszę je innym razem. Nieco później (jesień 2014), szukając alternatywy na trening, który zgodnie z moim grafikiem miał rozpoczynać się o tej godzinie o której kończą się treningi Spinning (ok. 22) – postanowiłem zainteresować się trenażerem.
Rodzaje trenażerów
- Magnetyczny – rower (dokładniej tylny widelec) jest montowany do ramy trenażera. Tylne koło delikatnie podniesione, dociśnięte do rolki. System magnesów odpowiada za generowanie oporu którego moc może być zwykle zmieniana za pomocą specjalnej manetki na sterownicy (sterującej odległością magnesu od koła zamachowego.
To prawdopodobnie najpopularniejszy rodzaj trenażera, bardzo duża rozpiętość cen (od 400-500 do kilku tysięcy złotych) pozwala wybrać model, który będzie nam odpowiadał pod kątem marki, głośności, upakowania elektroniki i ceny. - Rolka – O ile trenażery magnetyczne są głośne, rolki są zwykle bardzo głośne. Rower nie jest montowany na stałe, jest stawiany na wirujących bębnach połączonych paskiem. Trening jest bardziej realistyczny niż na trenażerze magnetycznym, rowerzysta mu koncentrować się na utrzymaniu równowagi, a opór reguluje zmieniając po prostu biegi za pomocą przerzutek. Do ich zalet można zaliczyć także możliwość łatwego przechowywania dzięki płaskiej konstrukcji.
- Olejowy – za wytwarzanie oporu odpowiada koło zamachowe zanurzone w oleju. Podstawowa zaleta to cicha praca, a wada – wysoka cena.
Wybór trenażera
Szybko stwierdziłem, że ze względu na najmniejszy hałas (zgodnie z przesadzonymi reklamami wręcz cisza), wybiorę urządzenie z tej ostatniej kategorii. Skąd taka logika? Bo treningi po godzinie 22, w średniej wielkości mieszkaniu miały nie tylko nie budzić sąsiadów – ale przede wszystkim pozwolić na jednoczesny spokojny sen kilkumiesięcznej córce.
Dwa lata temu popularność trenażerów, a co za tym idzie oferta była znacznie mniejsza niż obecnie. Jedna z wiodących firm ELITE oferowała dwa trenażery olejowe – drogi Turbo Muin (niespełna 2 000zł) oraz pozwalający na regulację mocy oporu oraz rywalizację przez Internet z innymi rowerzystami – Real Turbo Muin (ponad dwukrotnie droższy…)
Ze względu na cenę ten drugi model zupełnie nie był przeze mnie brany pod uwagę, ale zachęcony wspomnianą cichą pracą oraz pozytywnymi komentarzami w sieci zdecydowałem się na Elite Turbo Muin.
Pierwsze zaskoczenie – ciężar konstrukcji. Przygotowanie roweru do treningu wymagało zdjęcia tylnego koła z roweru, zdjęcia z niego kasety (zębatek), przykręcenia kasety do trenażera i przykręcenia do tak przygotowanego zestawu roweru. Chwalona płynna i chicha praca jest osiągnięta dzięki bezpośredniemu przeniesieniu mocy z roweru na koło zamachowe zanurzone w oleju.
Drugie zaskoczenie – hałas. Przez chwilę myślałem nawet, że powinienem reklamować zakupiony sprzęt, ponieważ przy wyższej kadencji generowany szum jest naprawdę spory. Niewiele zmieniała nawet specjalna mata wyciszająca ELITE.
Wybrałem się do pobliskiego sklepu zobaczyć (usłyszeć) innego rodzaju trenażery. W końcu pogodziłem się z faktem, że mój sprzęt jest faktycznie cichy (i dodatkowo dźwięk, który wydaje nie jest tak nieprzyjemny dla ucha), choć nie jest tak bezszelestny jak starają się to wmówić w reklamach.
Jak trenuję
I tak zaczęła się moja przygoda z treningami na trenażerze. Bez potrzeby dostosowywania się do dni i godzin treningów Spinning, dojazdów, przepychania w szatni, czasami walki z niesprawnym sprzętem.
To czego mi najbardziej brakuje w kręceniu w domu to (oczywiście) innych osób i dobrego instruktora. Jedno i drugie pomaga motywuje do mocniejszego treningu (nie zapomnę treningu Spinning na którym usłyszałem z głośników „Tomek przestań się opierdzielać!”) i eliminuje nudę.
Nie robię mocnych treningów
Przez pierwszą zimę szukałem informacji o różnych programach treningowych, starałem się zaprogramować jak najlepiej moje przygotowanie do sezonu. Jest mi trudno wykrzesać z siebie choć ułamek tej motywacji, która nakręca mnie podczas wiosennych, porannych treningów na świeżym powietrzu, na szosie, pokonując wzniesienia w podkrakowskim Mnikowie.
W końcu odłożyłem programy treningowe i obecnie „kręcę” tylko treningi wytrzymałościowe. Przez większość treningu nie przekraczam 75% HRmax, dopiero pod koniec godzinnej sesji (prawie nigdy więcej!) dokręcam więcej kilka razy stając na pedałach.
Muzyka
To podstawa – początkowo pozwalając wkręcić się w odpowiednie tempo, wyznacza rytm pedałowania, a na koniec treningu pomaga dokręcić tępo i walczyć z obciążeniem. Używam aplikacji Spotify w której buduję playlisty wspomagające mój trening.
Seriale
Jak już „wkręcę” się w odpowiednie tempo i tętno – pozostałe 3 kwadranse to idealny czas na obejrzenie odcinka jakiegoś wciągające serialu. W ten sposób znacznie szybciej mija trening – wystarczy, że co jakiś czas skontroluję tętno na komputerze na kierownicy. Dla mnie zeszły rok to wszystkie sezony House Of Cards.
Filmy z treningów
Dla osób nigdy nie jeżdżących na trenażerze może się wydawać wyjątkowo dziwne oglądanie na monitorze laptopa godzinnego filmu nagranego kamerą umieszczoną na kierownicy, przedstawiającego jazdę na rowerze po krętych drogach na Wyspach Kanaryjskich. W praktyce to jeden ze sposobów na przyjemny trening. https://www.youtube.com/results?search_query=bike+training+video
Moje cele treningowe
Przygotowanie do sezonu startowego
Uwielbiam ściganie MTB. Już teraz mam zaplanowany kalendarz startów na najbliższy sezon (to temat na inny post). Przynajmniej bez podstawowego przygotowania, zadbania o formę w zimie – na maratonach nie miałbym szans na podjęcie jakiejkolwiek rywalizacji, a wyścig byłby mało przyjemną walką o przetrwanie do końca trasy. Po kilku latach amatorskiego ścigania wiem, że w moim przypadku właśnie odpowiednie zbudowanie bazy w zimie pozwala czerpać więcej radości z maratonów MTB.
Wydajność na co dzień
Regularny trening to lepsza koncentracja w ciągu dnia, znacznie mniej stresów (w końcu na bieżąco są spalane wykręcane) lepiej poprowadzone szkolenia, mniej czasu potrzebnych na ich przygotowanie, lepszy sen i brak uczucia zmęczenia.
Kontrola wagi
Nie stosuję diet, ani nie liczę kalorii. Niemal nigdy się nie ważę. Nie chcę i nie potrafię.
Jeśli nie trenuję – jem więcej i gorzej, jest to zresztą wprost proporcjonalne do liczby stresu.
Jeśli regularnie jeżdżę – szybszy metabolizm i intuicyjny wybór lepszego jedzenia. Łatwiej też omijać ten wredny automat z batonikami i Colą piętro niżej w pracy.
Mam nadzieję, że ten post przybliży kilku osobom zalety i wady jazdy na trenażerze, może nawet pomoże zdecydować czy tego typu trening jest dla Ciebie.
Jednym z moich postanowień, którym dzieliłem się we wpisie dot. podsumowania 2016, był powrót do regularnych treningów. Mam też nadzieję, że ten wpis pomoże mi zrealizować to postanowienie.
Super! Mam nadzieję, że motywacji będzie coraz więcej, w końcu sezon zimowy przed nami. Trzymam kciuki! Osobiście uprawiam spinning i filmy z przejazdów są dla mnie najgorsze:( Dekoncentrują mnie, wole mieć na tablicy wyświetlony panel z wynikami całej grupy, wtedy przynajmniej mam punkt odniesienia, wiem czy mocno odstaje i trzeba docisnąć. Chociaż to nei to samo co jazda w terenie. Zastanawiam się też nad zakupem trenażera magnetycznego. Rolek trochę się boje z uwgai na równowagę, ale też możliwości. Pozdrawiam!